czwartek, 28 listopada 2013

Christmas Lights

Christmas Lights "Those Christmas lights ,light up the street.Maybe they'll bring her back to me.Then all my troubles will be gone."





Tony 


Tony Stark naprawdę nie lubił Świąt Bożego Narodzenia. Bo co do cholery może być uroczego w całej tej tandecie? Na ulicach roiło się od badziewi a wszyscy chodzili pozytywnie nakręceni całą tą dziwną niemal namacalną energią.Nie to jednak było najgorsze.Złem absolutnym okazał się fakt,że Stark Tower też zostało zainfekowane świąteczną gorączką.Wszyscy nosili kolorowe pakunki,wymieniali się uprzejmościami i składali takie same życzenia.Żeby tego wszystkiego było mało reszta Avengersów dała się w to wplątać.I tak kolejno.. Thor wieszał wszędzie jemiołę zmuszając tym samym,całym swoim gabarytem do przytulania i całowania.Gdy ktoś stanowczo odmawiał robił tę nieznośną minę zawiedzionego wojownika która ściskała serce absolutnie każdego.Steve wręczał wszystkim okropne świąteczne swetry z reniferami,choinkami,elfami..i właśnie przez to ,że nie chciał zdradzić źródła kto dostarcza mu ten okropny badziew Tony podejrzewał,że wieczorami sam wyrabia je na drutach.To nawet do niego podobne.Clint za to nałogowo piekł ciastka,ale jego akurat nikt się nie czepiał bo skubany robił to naprawdę dobrze.Nie mówiąc już o tym,że w całej kuchni przyjemnie pachniało.Przez krótką chwilę wydawało mu się,że Natsaha pozostaje tak samo niewzruszona jak i on,ale zmienił zdanie po tym gdy zobaczył,że chodzi w czapce Mikołaja.Nawet Banner wydawał się jakiś weselszy i odkąd Avengersi odkryli,że gdy zamienia się w Hulka uspokaja go widok choinkowych światełek obwiesili nimi całe laboratoria.I Tony się nie wtrącał bo nie miał ochoty na kolejny remont fasady Stark Tower(...)Wiedział,że to co zrobił było dość nierozsądne jak na geniusza jego pokroju i zdawał sobie sprawę z możliwych konsekwencji ale musiał w końcu z siebie wydusić,że nie cierpi świąt. To,że zrobił to na Wigilijnej kolacji było już zupełnie nieprzemyślane. Po prostu między którymś "wesołych świąt" a "szczęśliwego Nowego Roku" wybuchł.I teraz wszyscy -łącznie z Pepper która właśnie przyszła (i o zgrozo! Miała na sobie jeden z tych przesadnie uroczych sweterków Steve'a)-patrzyli na niego jak na totalnie nieczułego dupka.Czyli jak zawsze.Nie.. jednak to bardziej krytyczny wzrok.Zanim wybuchła cała fala pytań "jak można nie kochać świąt?!".Zdążył przywołać swoją zbroję i wykonać bardzo stylowy skok z okna. Tak,ucieczka przed tłumem zagorzałych fanatyków była najlepszym sposobem.Nie poleciał daleko,wzbił się po prostu ku górze i przysiadł na dachu Stark Tower.To było jego zacisze.Miejsce do którego nikt się nie zapuszczał,żadnych bombek,kokard,paczek,swetrów,fałszywych uprzejmości i jazgolenia kolęd. Idealny świat.Tylko on i butelka whisky z 87'.To są prawdziwe święta.

/Sir Panna Potts zmierza w tym kierunku./
Cholera,no tak przed śliczną rudowłosą nic się nie ukryje..szybko postawił butelkę na podłodze tuż obok fotela tak by nie mogła jej dostrzec.Kiedy weszła nawet wysilił swoje mięśnie twarzy w taki sposób by ułożyły się w uśmiech.
-Gdzie Twój uroczy sweter?-zapytał właściwie tylko po to by zyskać na czasie.W końcu przyda mu się jakaś solidna wymówka.
-Właśnie przyszła agentka Hill,wbrew Twoim obiekcjom bardzo się jej spodobał a Steve o niej zapomniał więc postanowiłam go uratować.
Uśmiechnęli się oboje i już wiedział,że kobieta wcale nie przyszła go ochrzaniać.Bez pytania zajęła miejsce na jego kolanach-co zresztą bardzo mu odpowiadało.Czuł na sobie jej badawcze spojrzenie.
-Dlaczego nie lubisz świąt?
Spytała w prost jak to zwykle miała w zwyczaju a Tony poczuł,że nie za bardzo wie co powiedzieć.Pomyślał,że zrobi to co najlepiej potrafi czyli odwróci pytanie.
-A ty za co je lubisz? 
Uśmiechnęła się i lekko przymknęła powieki.
-Za drzewka i to jak pięknie wyglądają ozdobione,za śnieg,Mikołaja,radość ale najbardziej za to jakie bije od nich ciepło.
Nigdy nie słyszał,żeby ktoś był tak pewny tego co mówi.Szczególnie w tym temacie.
-Cóż,co roku tysiące drzew idzie na wycinkę z powodu kilku głupich dni,lampki choinkowe mogą wywołać padaczkę,przez pogodę wiele osób nie może spotkać się z rodziną a Mikołaj? Dziękuję ale mówię nie legendom o starym komuniście rozdającym dzieciom prezenty gdy rodzice akurat śpią. Wielka ściema.
Kąciki ust Pepper drgnęły w uśmiechu, lekko szczypnęła jego podbródek i przecząco kiwnęła głową ciężko wzdychając.
-Nie wiem czy mogę się wiązać z tak zagorzałym przeciwnikiem świąt.
Wyszczerzył zęby zadowolony z jej reakcji i wzruszył ramionami,dłonią przemierzył odległość od kolana do uda kobiety.
-Mówiłem,że związałaś się ze mną więc nigdy nie będzie dobrze.
-Faktycznie coś wspominałeś,a teraz bez oszustw i wymigiwania się od odpowiedzi. Dlaczego tak bardzo nie lubisz świąt?
Przewrócił teatralnie oczyma, przecież to Pepper ona słyszy to o czym on myśli, nie mógł sądzić,że tak zostawi tą sprawę.Postanowił więc,że powie prawdę w końcu była jedną osobą która nigdy by go nie wyśmiała.
-Nigdy ich nie obchodziłem.Po śmierci rodziców nie miałem świąt a gdy dorosłem nie chciałem ich urządzać.Najczęściej upijałem się tak bardzo,że trzeźwiałem tuż przed Sylwestrem,żeby znowu się upić.W tym przypadku odrzucam to czego nie znam.Te dni każdy spędzał ze swoją rodziną,ja zawsze byłem sam.
Odpowiedział w zamyśleniu przesuwając palcami po jej aksamitnej skórze,nagle poczuł jak ręce Pepper oplatają jego kark i mocno przytulają.Siedzieli tak chwile bez słowa.Dziwne,pierwszy raz komuś to powiedział i zamiast złości czuł ulgę.
-Tony ale teraz nie będziesz sam.
Zabawne jedno krótkie zdanie a sprawiło,że reaktor zaświecił mocniej a w środku poczuł rozlewające się ciepło. Zerknął przelotnie na urządzenie które miał na torsie czy aby wszystko jest w porządku i po stwierdzeniu,że owszem spojrzał w niebieskie tęczówki kobiety.
-Chwila,możesz to powtórzyć?
-Już nigdy nie będziesz sam.
Znowu przyjemne uczucie zawładnęło jego ciałem.Cholera naprawdę przyjemne.
-Czuję,że temu wnętrzu też przyda się jemioła,no..i może choinka,ewentualnie dwie..



***

Wiem, że rozdział trochę przed czasem jak "Kevin sam w domu" ale pomyślałam,że opiszę tu święta każdego z Avengersów i połączę to w takie większe opowiadanie :) Tylko nie mam pojęcia o kim chcielibyście przeczytać kolejną notkę, jakieś propozycje? ;)

czwartek, 6 czerwca 2013

In my place.

Coldplay - In my place
Bruce.



Musiało być z nim naprawdę źle skoro nawet Stark widząc go rzucił 'nie wyraźnie dziś wyglądasz'. Nie mówiąc już o Steve który co pięć minut wpadł do laboratorium tłumacząc ,że znowu pogubił się w korytarzach Stark Tower a przy okazji za każdym razem pytał jak się czuje. Mieli racje , dopadło go wyjątkowe przygnębienie które wiązało się ściśle z 14 lutym.
Niepotrzebne święto wszystkich zakochanych doprowadzało go do depresji. Czuł się pokrzywdzony. W końcu każdy kogoś miał.
Clint bez przerwy spędzał czas z Natashą. Jane żeby popracować musiała chować się w najgłębszych piwnicach Stark Tower od wysypu najdziwniejszych wyznań Thora. Steve kiedy akurat go nie dręczył wisiał na telefonie pogrążony w rozmowie z niedawno poznaną kelnerką . Nie mówiąc już o Tonym i Pepper którzy- chociaż nigdy by tego otwarcie nie przyznali byli zakochani w sobie po uszy.
A on ? Tęsknił za Betty a świadomość tego ,że i tak nie mogą być blisko sprawiała ,że wariował . Robiło się już późno więc po zapewnieniach całej ekipy ,że chce ten 'wyjątkowy' wieczór spędzić sam wziął swoją teczkę i bardzo powolnym spacerem dotarł do swojego domku za miastem. Rozwalił się wygodnie na kanapie z butelką białego wina którą zdążył opróżnić do połowy przełączając kolejne romanse w TV. Jako ,że w przeciwieństwie do niektórych znał umiar w piciu nawet gdy zapijał smutki stwierdził ,że na dziś ma dość i po krótkim prysznicu położył się na kanapie przykrywając kocem . Gdy tylko zamknął oczy usłyszał przeraźliwe miauczenie kota. Westchnął i przykrył głowę poduszką gdy dźwięk znowu się powtórzył . Po którymś z kolei razie nie wytrzymał i ruszył w stronę drzwi z zamiarem wypłoszenia niechcianego gościa ze swojego ganku. Otworzył je i zobaczył zwykłego czarnego
niczym nie wyróżniającego się dachowca. Chociaż nie , jedyne co odróżniało go teraz od innych kotów to błagalne spojrzenie.
Podrapał się po głowie i kucnął . Puchate stworzenie natychmiast ruszyło do niego z przyjemnym mruczeniem ocierając się o jego ciało.
Chyba nawet pierwszy raz dziś się uśmiechnął .
-Też jesteś samotny ? Skoro tak to zapraszam.
Powiedział podnosząc się i otwierając szerzej drzwi. Kot szybko wszedł do środka i ułożył się na kanapie zwijając się w kłębek. Wrócił na swoje miejsce rozkoszując się ciszą i przyjemnym mruczeniem które koiło jego zszargane nerwy. Wtedy właśnie stwierdził ,że im więcej ludzi poznaje , tym bardziej kocha zwierzęta.